1. |
Intro burzy.
01:28
|
|
||
To będzie wracać, chmury mogą się wypadać, nie deszcz.
Raperzy mogą się wypalać, ich sprawa, ja nie.
Tylko szczery rap, jak ziarno, wraca do mnie plonem.
Może komuś nie podchodzę, ale hejty nie w moją stronę.
Niektórych śmieszy moja droga i krzyż z wiarą,
Niech pokażą czym jest ich droga, ich droga – krzyż na nią.
Jeśli twoja mowa to trawa
To nie dziw się, że tylko bydło ją wpierdala, tu słowa to podstawa.
Wiem, że nic nie znajdę, wiem, że muszę szukać.
Coraz mniej jest czasu, coraz więcej strachu.
Większość z nich to rzuca, Jak mam rzucić?
Rap jest we mnie, to sprzężenie zwrotne, muszę zmusić świat, żeby słuchał.
I może droga nie tędy,
Ale muszę ją przejść na własnych nogach, by móc ją przekreślić.
My nie zawracamy, my osiągamy i wracamy po więcej.
Miej respekt, ale pokaż mi serce.
Pokaż mi serce (x3)
To będzie wracać, chmury mogą się wypadać, nie deszcz.
Burza i napór. (x2)
|
||||
2. |
Serce musi bić.
03:32
|
|
||
Szukam możliwości ekspresji.
Miasto tętni życiem, ale to tylko ruch mięśni.
Muszę czuć we krwi puls, a nie siłą inercji
Kulić ogon kiedy krzyczą: „Biegnij”.
Pieprzyć, mogę być trupem,
Dla wielu nie będę szczurem, u celu nie czuję presji.
Chcą mnie umniejszyć, z pogardą wzrok,
To nie imadło, to chamstwo i nic ponadto, ziom.
Mam metr osiemdziesiąt, możesz przestać mnie mierzyć,
Prawda o mnie jest głębiej, leży gdzieś na dnie źrenic.
Nie zakładaj, że wiesz lepiej, lepiej załóż akwalung
I zanurz się w tym, pomału płyń wciąż na dół,
Zaryj w dno, zatoń [?].
Jeśli chcesz poznać całość musisz ją poznać cal po calu.
Nie rozdzieram szat jak Reytan, otwieram żebra.
Widzisz?
Ref. x2
Serce musi bić na święto, na smierć, na trwogę,
Serce musi być dzwonem w piersiach.
Serce musi być młode, nawet gdy masz skronie ze srebra,
Serce musi bić źródłem szczęścia.
Niech bije. (x7)
Nad głową gęste chmury.
Moje serce to serce burzy, szukanie wiecznej zguby.
Te same wieczne próby, te same śmieszne próby,
Odwagę pierwszej próby mam, nie mam gdzie jej użyć.
Sam jak palec w powietrzu, ochotnik,
Szukam wojny, żeby pójść na nią, zabić tę, którą mam w świadomości.
Wojna ze sobą – nawet jak wygrasz to przegrasz.
Szklanka w połowie pełna, pyrrusowe zwycięstwo.
Sporo więcej niż ogół widzę.
Moje oko to oko cyklonu, idę drogą do zgonu,
Drogę do domu zostawiam za sobą, nie mogę pomóc nikomu,
Bo sobie pomóc nie mogę.
Piekielny bruk układam co dzień.
Gdy masz serce do niczego i do niczego nie masz serca
Instynkt samozachowawczy nie wystarczy, by przetrwać.
Nie pytaj komu bije dzwon, bije on tobie,
Ale póki słyszysz go to jeszcze nie koniec.
To jeszcze nie koniec (x3)
Ref. x2
|
||||
3. |
Nie jest dobrze.
02:28
|
|
||
Ta
Weź
Nie jest dobrze, nocą padam na wyro bez siły,
mimo tego to jedyny moment dnia, gdy bywam szczęśliwy.
Jakbym czekał na wyrok, u szyi miał kamień,
jedyne co widział to dół, jedno co czuł to przyciąganie.
Na tym świecie naturalny kierunek jest jeden:
grawitacja-butem wszechświata wdeptywany w glebę.
Mówią: „wszystko zależy od ciebie” ja nie wiem, może tak
ale jeśli nie, na chuj mieć nadzieję?
Nie jest dobrze, budzę się z myślą by się położyć.
Wszystko co robię, robię byle zrobić,
zarobić tyle by mieć z głowy wkurwioną rodzinę.
Byle do nocy za szmaty zaciągnąć dzień jak rolety i zamknąć oczy.
Wtedy jest trochę lepiej, choć czasem dużo gorzej.
Budząc się w ciemności bez władzy w ciele i czując trwogę,
nie możesz nawet krzyknąć, coś siedzi ci na piersi.
To trwa chwilę, ta chwila mija ale to chwila śmierci (chwila śmierci)
oho ale to chwila śmierci
nie jest dobrze
staram się ale... (o)
Nie jest dobrze, na chuj mam udawać że niby ta?
Rzygać mi się chce, chce mi się być i winić świat.
Nie jest dobrze, czas zamiast leczyć zaraża mocniej.
Rzucam gówno, gówno zatacza okręg i wraca do mnie.
Wraca do mnie.
Nie jest dobrze, znów zawiodłem siebie i bliskich
Choć mogłem nie próbować już, wszyscy mi mówili że skończę tu.
Nie jestem w stanie nawet podnieść wzroku.
Chce tylko z oczu im zejść, pójść gdzieś, jak cień rozpłynąć się w mroku.
Czuje mdłości, organizm świata chce mnie wydalić.
Wiesz co czują dusze zwycięzców w ciałach przegranych?
Przestań dawać mi rady! Słucham ich od dekady.
Nie dały mi nic, nikt z nich nie zdawał sobie sprawy, że
nie jest dobrze być mną,
nie jest dobrze być ze mną,
nie wiem dobrze co to jest, ale siedzi wewnątrz mnie
jak drzazga. Prywatna porażka, której nie wynagrodzi sukces.
W oczach ludzi nie mam szans żyć normalnie to jest awykonalne dla mnie.
Już nie ogarniam tego czego nikt nie ogarnie za mnie.
Nie mogę nawet krzyknąć, coś siedzi mi na piersi.
To trwa chwilę, ale ta chwila wraca bez przerwy.
O nie jest dobrze, na chuj mam udawać że niby ta?
Rzygać mi się chce, chce mi się być i winić świat.
Nie jest dobrze, czas zamiast leczyć zaraża mocniej.
Rzucam gówno, gówno zatacza okręg i wraca do mnie.
Wraca do mnie.
Wraca do mnie.
Wraca do mnie.
|
||||
4. |
Beef ze światem.
03:15
|
|
||
Wbijam chuj w twój młodzieńczy bunt
Znika, gdy położysz but na trochę cięższy lód.
Ideowy rap to nie są bity, wersy to codzienny trud
I kiedy pieprzysz bez pokrycia to masz węższy punkt widzenia,
bo wciąż unikasz zderzenia się z największą z burz.
Kiedy na szali kładziesz życie, a nie lekkość słów
Wszyscy wiedzą co i jak trzeba zrobić
Nikt nie chce się spocić
Pierdolenie impotentów-z niego nic się nie urodzi.
Gdy osiągasz sukces sam, wszyscy chcą go opić,
a gdy toniesz w gównie, patrzą jak się topisz, ludzie.
Ich własna psychologia ich przerasta
Wielu szuka drogi, a tak na prawdę szuka grupy wsparcia
Ludzie potrzebują luster, w których mogą się przeglądać i wyglądać dobrze
I nie chcą rad tylko pochlebstw (tak jest)
Też nie lubię generalizować,
ale generalnie, statystycznie mam rację co do nas... niestety.
Cały czas mam beef ze światem, ze sobą, z ludźmi
i cały czas na tym tracę, ale nie mogę inaczej, nie
nie mogę inaczej, nie
nie umiem inaczej, nie
nie umiem inaczej /x2
(aha)
Chcą żebym dorósł pokazując mi foremki jak dzieci
Nie mam chęci się w nie zmieścić
Nie, dzięki, sprzeciw.
Idę z rapem jak z krzyżem na ten beef ze światem
I wciąż mi mówią, że mam inne wyjście-jakie?
Chce być tytanem, a rozbijam się o kostkę lodu
Wszystko mogłoby być proste, ale nie jest-ciągły opór
Życie jest sztuką wyboru? Raczej rezygnacji i pasji
Chcę dać z siebie wszystko
a daje pańszczyźniany czas za hajsem
Łyżka dziegciu w beczce śmiechu w szczęściu
Możesz wpaść na szczęście na mieście, w biegu
Żyć w przerwie na szlugę? Ja nie umiem, prędzej zwariuję.
Shopping? Co ty! Wszystkie rękawy są za długie.
Ludzie nie robiliby wszystkiego co robią tylko dla siana
Gdyby nie to, że to warunek przetrwania.
Świat nas sobie podporządkował i to nas zmienia,
a powinno być odwrotnie, nie mamy nic do powiedzenia.
I cały czas mam beef ze światem, ze sobą, z ludźmi
i cały czas na tym tracę, ale nie mogę inaczej, nie
nie mogę inaczej, nie
nie umiem inaczej, nie
nie mogę inaczej
Cały czas mam beef ze światem, ze sobą, z ludźmi
ale nie mogę inaczej, nie
nie umiem inaczej, nie
nie mogę inaczej, nie
nie umiem inaczej, nie (aha)
Cały czas mam beef ze światem, ze sobą, z ludźmi
i cały czas na tym tracę, ale nie mogę inaczej, nie
nie umiem inaczej, nie
nie mogę inaczej, nie
nie umiem inaczej
Cały czas mam beef ze światem
mam beef ze światem
mam beef ze światem, ale nie mogę inaczej, nie
nie mogę inaczej, nie
nie umiem inaczej
|
||||
5. |
Sen o wyspie.
03:02
|
|
||
Ten sen o wyspie zrobię to i wyśnię go, a rzeczywistość pryśnie
jak zły sen urzeczywistnię to.
Szukamy miejsc dla nas
ten świat nie jest dla nas gotowy by przyjąć nas bez przekłamań.
Nigdy nie byłem tym kim chcieliby bym był, nigdy nie będę.
Sam osądzę co jest dobre dla mnie co jest błędem,
co jest sensem dla mnie dla ciebie może być chuja warte,
lecz wyegzekwuje szacunek dla moich pragnień.
Większość chce cię stłamsić
gnoje bez odwagi, nie mają swoich marzeń, próbują twoje zabić.
Jak se pozwolisz włazić na głowę nie próbuj się żalić.
Oni są tacy sami i uczynią cię takim samym.
Zanim pomyślisz jest po tobie-myśl wcześniej.
Ludzie szukają szczęścia robią to byle gdzie.
Trzeba być szczęściem, żeby czuć szczęście.
Żeby mieć szczęście trzeba mieć szczęście.
Dalej po sam kraniec, a jeśli trzeba w dół na samo dno
czuć tę samotność, przeżuć zebraną złość,
przekuć ją w siłę i wrócić by dalej brnąć i śnić te same sny
dni... potrafią być jak powolny śmierci szary kamień słońca
przetacza się mozolnie po zmierzch i gaśnie jak blask w naszych oczach
zasypiamy, a pod powiekami wschodzi nasz świt nad wyspami.
Zaczynamy żyć, zaczynamy być wolni.
Ty wiesz, nigdy nie chcieliśmy nic od nich.
To oni chcieli nas do siebie upodobnić,
ale nie mogli nigdy, jesteśmy zbyt inni.
Jesteśmy zbyt inni.
Jesteśmy zbyt inni.
Jesteśmy zbyt inni.
Na przedramionach znamiona od noży i szlug,
pamiątki, noce bez snów, niemocy którą nóż łagodził jak lód... (tss)
Jestem wrażliwy, lecz nie jestem miękki
Nie pomyl się, ostrzyłem swoje życie na krawędzi.
Niektórzy nie przeszli tego-pokój dla ich dusz.
Jestem tu dla nich, żeby wziąć odwet za ich ból.
Burza na morzu marzeń, wielu za burtą.
Jeśli dasz dupy świat obejdzie się z tobą jak z kurwą.
Twoje życie nie jest takie jakbyś chciał, prawda?
Ten świat składa się także z twojego kłamstwa.
Muszę się uwolnić, wiem że może być inaczej
ile sił w piersiach dmucha w podarty żagiel.
Wiem, że gdzieś jest brzeg, nawet jeśli nie wiem gdzie jest
zamykam oczy, serce porusza sterem, dusza wyrywa na przód
ginąc gdzieś za horyzontem, wraca jak Noemu niosąc oliwną gałązkę.
Wiem, że dotrę.
Wiem, że dotrę.
Wiem, że dotrę... tak.
Zaczynamy żyć, zaczynamy być wolni.
Ty wiesz, nigdy nie chcieliśmy nic od nich.
To oni chcieli nas do siebie upodobnić,
ale nie mogli nigdy, jesteśmy zbyt inni.
Jesteśmy zbyt inni.
Jesteśmy zbyt inni.
Jesteśmy zbyt inni (ta)
|
||||
6. |
Raj tuż za rogiem.
02:50
|
|
||
Chciałbym z ramion zdjąć Ci troskę o przyszłość,
powiedzieć i uwierzyć, że pieniądze to nie wszystko.
Chcę się z Tobą kochać a nie z gównem jebać co dzień.
Myślisz o jutrze nieufnie i zanim uśniesz czekasz na odpowiedź:
- Co dalej?
Chyba muszę dać Ci spokój, żeby dać Ci spokój.
Wciąż mam w głowie ogień.
- Ale w garści popiół.
Wciąż wiem tyle mogę, karty losu są moje.
- Mówiłeś to w ostatnim roku i za rok znowu to powiesz.
Karty losu...
Tak, banał, ale gdzie jest antidotum na hazard?
Umiem żyć tylko dziś i stawiam na dziś va bank.
- Ty nie masz nic.
I nie mam nic do stracenia.
- To spadaj.
Wierzę w nas bardziej niż w miłość, bo miłość jest jak człowiek,
chwilą co nie godzi się na to, że musi ginąć.
Powiedz mi to szczerze, chodzi o jakość czy o ilość?
- Nie wiem. Jeśli miłość jest człowiekiem, chodzi mi o Ciebie.
Ha. O mnie. Ja tak niewiele mogę Ci dać,
bo sam niewiele mam, tylko ten ogień i rap.
Coś tu spłonie i tak, a Ty jeszcze możesz iść tam.
- Ok, no powiedz, co ten świat może mi dać?
Choćby pozór, że coś wiesz, to jest w sumie plus.
Łatwiej jest unieść trud, kiedy jest jakiś bóg.
Jakiś punkt zaczepienia, jakiś grunt a nie ziemia,
która ucieka spod nóg prawem przebudzenia.
Idź spać wreszcie, idź spać.
- Nie chcę.
Idź spać i śnij sens przez życie, to szczęście.
Idź spać wreszcie, idź spać.
- Nie chcę. Jestem z Tobą żeby śnić przez to życie bezsennie.
Więc chodź ze mną zmieszać dzień z nocą jak farby.
Poczuj głód i zatop w życiu zęby i wargi.
Poczuj ból i zakochaj się w skokach na bungee,
bez bungee, bez jutra, bez odwrotu, bez łaski.
- Bez żalu?
Nie wiem.
[Nasz dom, nasze drzewo, nasz kot, nasze niebo,
nasz kąt, nasza niemoc, nasz los.]
W bębnach. Jeśli jesteś ze mną, jesteś pewna tylko tego,
że przyszłość jest jak jutro odległa.
[Nasz dom, nasze drzewo, nasz kot, nasze niebo,
nasz kąt, nasza niemoc, nasz los.]
Piętna nie da się zdrapać i wygrać, ale to nic,
bo to my weźmiemy niebo pod skrzydła.
[Acha.]
Zawiążmy ręce w żeglarski węzeł inaczej nie będę
Cię w stanie utrzymać, gdy pęknie szyba.
Lustro weneckie odcina nas od wymarzonych miejsc.
Jeszcze lęk nas trzyma jak pępowina.
Utop się w endorfinach i kochaj, jak tylko dziewczyna
potrafi kochać, gdy zaczyna się dżihad.
Zbliża się chwila, to już jest bez znaczenia czy zginiemy
my czy nasze marzenia, bo nasze marzenia to my
i tu nic się nie zmienia, nic się nie zmienia,
nic się nie zmienia, nic się nie zmienia,
nic się nie zmienia, nic się nie zmienia,
nic się nie zmienia, nic się nie zmienia,
nic się nie zmienia.
|
||||
7. |
Lot ku światłu.
03:17
|
|
||
Burza i napór
Burza i napór
Burza i napór
Burza i...
Trzeba mieć studnię wokół,
złożonych rąk symetrię rozłączyć
i ugnieść proch choćby kształt prosty.
Nawet sześć dni przed nami był tylko duch i brak formy .
Słowo jest wrogiem masz tysiąc słów i czas wolny.
To podobieństwo i obraz w nas
każe nam dłoń wyciągać i poznać smak.
Kara jest dla nas nagrodą jedyną być może ale jakby nie było zawsze mogło być gorzej.
Nasze możliwości czas ogranicza klamrą,
lecz póki trwasz żadna granica nie jest ostatnią.
Skóra jest twarda, a święte pismo blizn przypomina czym jest walka o siebie, przyszłość, dziś.
Zwątpienie jest cieniem trzeba go rzucać za siebie choć mamy tylko przeczucia, a w uszach echa dalekie.
Nie ma nic do zdobycia, jednak nasze życia jakaś siła napędza wciąż.
Dokądkolwiek podążasz, jeśli to lot ku światłu
trajektorię trzymaj do końca i ląduj w blasku.
Jeśli nie my, to kto za nas? Nikt.
Jeśli nie to, to co zamiast?
Dokądkolwiek podążasz, jeśli to lot ku światłu
trajektorię trzymaj do końca i ląduj w blasku.
Jeśli nie my, to kto za nas? Nikt.
Jeśli nie to, to co zamiast? Nic.
Nie przestaję chcieć dobrze i to dotrze znów do niewielu
i usłyszę: "zrób mądrze, wróć do szeregu",
ale milczenie jest zgodą, a brak światła-mrokiem.
Jeśli mam przegrać z nocą to muszę paść jak promień (aha)
Nie tracę złudzeń, bo już nie mam ich dawno
i dlatego jestem stary mimo dwudziestu paru lat.
Ziom, czasem nie wiem co jest prawdą lecz ludzie czują ją we mnie,
a jeśli to jest złudzeniem to wiem, że wypełnie je sensem.
Właśnie tak słowo dzieje się ciałem
ty masz nadzieję i wiarę
daje ci ramię jak skałę
Chodź
Wiem, że znajdziesz ten ogień i że znajdziesz go w sobie
Bóg wyszarpie wątrobę, lecz nie zamknie ci powiek
Patrz
Czlowiek
To brzmi jak grom
więc grzmij jak on
Dekoruj więcej zmarszczek
Skroń jak Lauren
Idź na front po walkę
choćbyś miał zginąć marnie
To jest tego warte.
To jest tego warte.
(to jest tego warte /x2)
Wciąż...
Burza i napór
Burza i...
Dokądkolwiek podążasz, jeśli to lot ku światłu
trajektorię trzymaj do końca i ląduj w blasku.
Jeśli nie my, to kto za nas? Nikt.
Jeśli nie to, to co zamiast?
Dokądkolwiek podążasz, jeśli to lot ku światłu
trajektorię trzymaj do końca i ląduj w blasku.
Jeśli nie my, to kto za nas? Nikt.
Jeśli nie to, to co zamiast? nic... nic... nic... nic... nic... nic... nic... burza i napór...
|
||||
8. |
Outro burzy.
01:51
|
|
||
9. |
|
|||
Gdy bezwiednie kiwasz głową na tak – nie ma lepszej recenzji
Dłonią o blat bębnisz, wrzucasz jeszcze raz w pętli
Chcesz to komuś dać, pokazać i podzielić się tym
Bo w czasach, kiedy rap umiera, ten ośmielił się żyć
Przekaz jest trudny, a jednak rośnie słuchaczy krąg
Gdy każdy joint jest od serca, proste, słuchasz i wciąż
Wiem, że to nisz, ale przeraża mnie to
Muszę nagrywać, nawet gdy jedyna gaża to props
Konsekwencja od lat się zmienia w ośli upór
Ale już nie masz wątpliwości co do czystości uczuć
Rap-gra, czuję się jakbym ją prowadził przed ołtarz
Tak, tak w zdrowiu i chorobie, tak, tak do końca
Znasz mnie, kiedyś wydam płytę
A jeśli nie, ten jebany syf będzie śmigał w zipie, co
Internetowy raper, chuja tam, raper to raper
Nie będę się wykłócał, kawałek zamyka japę
Jak zawsze…
I choć depczemy różne drogi, to mamy jedną miłość
Kładąc do werbli stopy, wierząc, że jest możliwość
Nie chcemy dużo dla siebie, proste życie i dobry rap
I raczej zmieniać, niż podbić świat
Depczemy różne drogi, lecz mamy jedną miłość
Kładąc do werbli stopy, wierząc, że jest możliwość
Nie chcemy dużo dla siebie… nie chcemy dużo dla siebie
Spójrz przez okno, cokolwiek za nim masz to kiwa się z tobą
Ta muzyka jest żywa dopóki takie jak ta płyta wychodzą
Pytasz po co? Ty, sam nie wiem czasem
Ale nie potrafię żyć inaczej już, tak, jestem raper
W tych wersach piszę list do ludzi, których nie znam
Ale którzy serca noszą w rękach a nie w sejfach
Sam tak robię, to nie wstyd, mam tyle wiary w ludzi
Choć niektórzy próbowali ją tyle razy zburzyć
Mam ambicje zdrowe, chcę to osiągnąć, co jest?
Jaki magister, ziomek, powiesz mi „doktor blokers”
Między ludźmi są przepaście, trzeba skracać dystans
Mógłbym dać wam wykład, wolę dawać przykład
Zostaję tu na starych śmieciach, recykling
To mój wybór, dla ziomków ślę pozdrowienia na wyspy
Każdy chce żyć tak jak chce, ziomuś, tam mają szansę
Ale ci, którzy kochają ten syf, wracają zawsze
Zawsze… zawsze…
I choć depczemy różne drogi, to mamy jedną miłość
Kładąc do werbli stopy, wierząc, że jest możliwość
Nie chcemy dużo dla siebie, proste życie i dobry rap
I raczej zmieniać, niż podbić świat
Depczemy różne drogi, lecz mamy jedną miłość
Kładąc do werbli stopy, wierząc, że jest możliwość
Nie chcemy dużo dla siebie… nie chcemy dużo dla siebie
|
Pekro/Kosa Bydgoszcz, Poland
Pekro / Kosa, actually Patryk Jocek and Maciej Kosicki duo creates music productions associated with urban
music.
The beginning of our cooperation dates from the first half of 2010. Each of us has a place in the production process. We notice also mix and mastering tracks.
... more
Streaming and Download help
If you like Burza i Napór EP, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp